Aktualności

Skargi, zażalenia, propozycje, wątpliwości oraz zmiany adresów blogów ect. zostawiajcie zawsze pod najnowszym postem.

# Zachęcam do skorzystania z zakładki "NOWE POSTY", którą znajdziecie w menu.
Dodatkowo jeśli macie propozycje NOWYCH KATEGORII - piszcie śmiało!

SZUKAM KOGOŚ CHĘTNEGO DO ZAJĘCIA SIĘ NOWYMI POSTAMI!



piątek, 21 marca 2014

146. Nowe posty #50




Rozdzial 5

Jestem Mark. Dyrektor Londyńskiego Instytutu. Usiądź wygodnie i poznaj historię, której jesteś częścią. Historię Naznaczonych...

###


Zagubione dusze by Vera Czachor.
Rozdział IV

Harild podał Sayedowi pochodnie i sam wziął jedną do ręki. Ruchem głowy pokazał by poszli za nim. Światło z zewnątrz powoli znikało za nimi i byli zdani na płomień ognia. Midgarczyków zdziwiła ilość wejść do tuneli, które omijali i w które sami wchodzili. Stracili kompletnie orientacje. W dodatku mieli wrażenie jakby kroczyli przez długie godziny, a tak naprawdę nie minęło 5 minut. Zewsząd słyszeli odgłosy, które towarzyszyły przy kopaniu, omijali śpiewających górników pracujących w pocie czoła. Skręcili do tunelu, z którego wydobywało się delikatne zielone światło. Justi przejechała palcem po ścianie i zdumiona dostrzegła, że na jej opuszkach pozostała zielona, świecąca maź. Szybko przejechała palcem po policzku Sayeda. Mężczyzna zdziwiony spojrzał na rozbawioną dziewczynę i starł ślad z twarzy uśmiechając się lekko. Vera przyglądała się towarzyszom podziwiając ich za to, że mają jeszcze siłę żartować. Wypadek plus nadchodząca rozmowa lekko przygasiły jej zapał.

###


Ostatnie spojrzenie by Plotkara
Chapter Fourth

- Proszę wejść! - zawołałam, starając się być na tyle cicho, aby nie obudzić reszty ludzi, którzy przebywali w ośrodku, tak jak ja.
Moim oczom ukazała się drobna sylwetka nastolatki o ciemnych włosach. Moje źrenice momentalnie się rozszerzyły, bo kiedy postać zbliżyła się w moim kierunku, ujrzałam jej twarz. To była Rosalie. Dzięki blasku księżyca w pełni, mogłam dostrzec jej zapłakane i opuchnięte od łez oczy. Szybko zsunęłam się z wyrka i podeszłam do dziewczyny. Była przerażona, cała się trzęsła, a jej poliki były jeszcze mokre.
Mimo wszystko, była mi bliska, i nie mogłam wyrzucić jej na zbity pysk. Po prostu nie mogłam.
- O mój Boże. Rose, co się stało?

###


Hogwart z ztamtych lat by Aurora Bellefleur
Burza

Brunetka spojrzała podejrzliwie na przyjaciółkę i uśmiechnęła się. Wzięła trochę ziemi do ręki i umazała nią twarz blondynki. Zaczęła się przy tym strasznie śmiać, a Rory razem z nią. Bellefleur nie została jej dłużna i również ubrudziła Meadowes.

###


Gud med oss by Freyja
Rozdział III

(...) Bernhard właściwie zupełnie inaczej wyobrażał sobie moment, kiedy w końcu szwedzka armia dotrze do Rzeczypospolitej – sam nie wiedział, ale podziewał się czegoś… widowiskowego i spektakularnego. Rzeczywistość jednak, jak to często bywa, okazała się całkiem odmienna od jego wyobrażeń; samo sprowadzanie ludzi, koni i sprzętu z okrętów zajęło masę czasu; Bernhard nie palił się jakoś do roboty, więc przysiadł sobie na skraju plaży i po prostu patrzył, jak szeregowcy męczą się z rozpakowywaniem zaopatrzenia i całej reszty tego wojennego majdanu, który Szwedzi przywlekli tu ze sobą ze Skandynawii.
Na domiar złego piach okazał się mokry – Bernhard usiadł akurat w zacienionym miejscu, słońce więc pomimo, że świeciło jasno nie wysuszyło akurat tego konkretnego kawałka ziemi. Całe spektakularne wkroczenie na ziemie Korony skończyło się więc dla Bernharda jedynie mokrymi spodniami i podłym nastrojem. (...)

###


Rozdział 3 - Reflection.

Wzruszyłam ramionami. Biłam się z myślami. Powiedzieć dziewczynom o mojej przygodzie z lustrem, czy nie. Podczas gdy Ali i Ana rozmawiały, ja miałam czas na ubranie się. Jak miałam znaleźć ten konkretny pamiętnik i dlaczego właśnie pamiętnik ? Czy byłam na tyle głupia i nienormalna, że uwierzyłam swoim wyobrażeniom ? Czy to nie jest dziwne, że przemawia do mnie lustro, a ja słucham ? Powinnam być w szoku, ale nie byłam. Chyba naprawdę nie jest za dobrze z moją głową. No nic, sama nie pójdę do biblioteki, mama by mnie zabiła. Raz kozie śmierć. Wzięłam tabletkę przeciw bólową, bo przeczuwałam nadchodzący ból głowy. Odwróciłam się. (...)

###


Niko Sasuke by Leitha
Rozdział LXXXVIII - "Rzeczywistość"

" - To już?! – wrzeszczę, spadając z łóżka. Adrenalina buzuje mi we krwi. Słyszę jęk i szybkie kroki za ścianą, wyplątuję się z kołdry, gdy setka myśli lata mi po głowie.
Nie dorwaliśmy Danzo. Hokage się nie zgodziła. Nie zaczęła go leczyć. A on już, tuż pod naszym nosem, wbrew moim prośbom… zrobił to!
Akane otwiera z hukiem drzwi. Wszędzie jest ciemno. Końce jej palców skrzą się iskrami Raitona. Nie daje on wiele światła. Dopiero teraz orientuję się, że ją przestraszyłam. Myślała, że jestem w niebezpieczeństwie.
- Gdzie Itachi? – pytam, zrywając się na równe nogi. Moje ręce sięgają po buty zanim informacja, że wychodzę, dociera do mojego umysłu.
- Nie wiem – przyznaje w pośpiechu. - Nie śpi na kanapie. Myślałam, że jest z tobą.
Był. Przez moment. Obudził mnie i wyszedł. Wnioski są proste.
- Rzucił na mnie pieprzone doujutsu – warczę, ściągając z siebie piżamę i zakładając w pośpiechu spodnie. Zegar wskazuje czwartą rano. Za oknem prószy śnieg. – Powiadom ANBU."

###


Do not trust him by Grace Wolf
Rozdział drugi: Ciekawość to pierwszy stopień do Ślizgonów

- Po korytarzach Hogwartu nie wolno chodzić o tej porze. – Pierwszy odezwał się Tom.
Jego głos był bardzo spokojny i stanowczy jednocześnie. Tak pewny, że aż poczułam jego mentalne przesłanie: Jestem z wyższej półki.
Trochę zniszczyło to moją obronę. Ta jego pewność siebie mnie przytłaczała. Nie dziwię się, że wszyscy byli mu tacy ulegli. Szybko pozbierałam się i spróbowałam odeprzeć atak w najbardziej nonszalancki sposób, na jaki było mnie stać.
- Właśnie szłam do domitorium… i z tego co wiem Pokój Wspólny Ślizgonów znajduje się w lochach. Co ty robisz tak późno na piątym piętrze?
Moim zdaniem poszło mi całkiem nieźle. Ale drobny uśmieszek Toma Riddle’a odjął mi kilka ton wiary we własne umiejętności.
- Profesor Slughorn prosił bym go odwiedził – oznajmił bez chwili zastanowienia.

###


Wpis czwarty

W końcu dotarli na miejsce. Od razu dostrzegł czarną czuprynę dwudziestosiedmioletniego aurora, Jeffrey’a Colemana. Przywitali się z młodym czarodziejem, który od razu podał Potterowi akta sprawy.
- Przepraszam, że wezwałem pana wcześnie, ale sprawa jest naprawdę niecierpiąca zwłoki – rzekł poważnie.
- Co się stało?
- Mamy morderstwo powiązane z Voldemortem – odparł cicho Coleman. – Niech pan zobaczy, w aktach są zdjęcia z miejsca morderstwa mugolki.

###


Agency of white magicians by Agata Klimczak
Rozdział 15

– Co się dzieje, Gabi? – Ren powtórzył zadane wcześniej pytanie.
– Ciebie tu nie powinno być – stwierdziła drżącym głosem. – Zniknąłeś na moich oczach, rozsypałeś się w drobny pył, po którym nie został nawet ślad! – zaszlochała gwałtownie, gdyż przed oczami pojawiła się jej ta scena.
– O czym ty mówisz? – zdziwił się tristanczyk. – Ja przybyłem na miejsce razem z ekipą ratunkową. Ren też z nami był.
Spojrzała się na Feloya. Chłopak skinął głową, potwierdzając słowa Setha.

###


Rozdział 2

Stanęłam przed drzwiami klubu i uchyliłam je lekko. Do środka wtargnął powiew zimnego wiatru, niosąc za sobą zapach mokrej trawy. Zadrżałam - nie byłam pewna, czy z zimna. Wytężyłam wzrok, próbując zobaczyć, co się znajduje dziesięć metrów dalej, jednak przez ciemność nie dostrzegłam nic. Latarnie w tej okolicy były popsute, głównie przez pijanych chuliganów. Powoli wyszłam z budynku i stanęłam pod wiatą przed wejściem. Wystawiłam rękę, która niemal od razu stała się cała mokra. Cholerny deszcz.
Wyszłam spod wiaty, osłaniającej ostatni skrawek suchej ziemi i stanęłam w deszczu. Nie wiem dlaczego, ale w głowie usłyszałam alarm, który zazwyczaj ujawniał się, kiedy miałam złe przeczucia co do bliskiej przyszłości.
Nie wiedziałam, że za godzinę będę tak bardzo żałować tego, że zignorowałam owe ostrzeżenie i ruszyłam w ciemność.

###


50. I never meant to cause you trouble Część I

- Mógłbym o to samo zapytać ciebie - odpowiadam uśmiechniętej Veronice i spoglądam na mojego brata, który od samego początku ma niemrawy humor. Patrzy na mnie lekko zaborczym wzrokiem i to sprawia, że nie mam ochoty na ciągniecie tematu ślubu. - Ale to temat studia, więc już nic nie mówię.
- Dlaczego? - wtrąca się nagle moja mama, tonem kompletnie neutralnym. - Mam nadzieję, że doczekam tego wielce wiekopomnego wydarzenia.
Zaskakuje nas wszystkich. W ostatnich słowach wyraźnie pobrzmiewa ironia, co Constance podkreśla przez uniesienie w górę rąk. Emma i Veronica zaczynają się śmiać, a matka delikatnie się do mnie uśmiecha, kończąc wylewanie zupy.
- Mamo, nie przesadzaj - odzywa się Jared, a Constance momentalnie przerzuca na niego swój wzrok.
- Nie przesadzam, po prostu ktoś musi wam przypominać o nienaruszalnych wartościach, synku.
- Małżeństwo nie jest wcale gwarantem uczuć - odcina się zacięcie Jared.
- Ale wiąże ludzi w sposób trwalszy niż emocjonalny. Ma swoją moc, której nie zastąpi największa miłość, chociażby w świetle prawa.
- Czy naprawdę chcesz o tym rozmawiać przez resztę wieczoru? Jeśli masz zamiar nas edukować o ważności ślubu, to ja dziękuję. Wychodzę.
Jared jest cały podminowany. Jego dyskusja z mamą sprawia, że zapada dziwna atmosfera i nikt nie jest w stanie się odezwać. Przyglądam się rodzicielce, która stoi przy stole zaskoczona i interweniuję:
- Jay, co cię ugryzło? Wyluzuj i wracajmy do posiłku. Mama żartowała, jakbyś nie załapał. Mamo? - Jose obejmuje ją i dopiero po chwili kobieta siada na swoim miejscu i zaczynamy kolację. Czuję na sobie spojrzenie brata, ale lekceważę je. Jestem zły na Jareda, którego nie wiadomo, co napadło i niemalże nie nakrzyczał na matkę. Staram się zrozumieć, że przechodzi ciężkie chwile, ale odgrywanie scen jest ostatnią rzeczą, na którą będę przymykał oko.

###


Ruch 24 na 7 by passionflooower
My Week With Marilyn

Na tle zajmującej fabuły reżyser zwraca uwagę na rozwijającą się wraz z czasem trwania zdjęć relację Colina z Marilyn. Anonimowy chłopiec na posyłki zostaje w końcu dostrzeżony i dopiero teraz właściwie zaczyna się „Mój tydzień z Marilyn”. Reżyser podążając z kamerą za uciekającą, beztroską Marlin czy wchodząc z Colinem przez okno do zabarykadowanej sypialni i odnajdując załamaną aktorkę, bardzo dokładnie tworzy pełny dramaturgii i osamotnienia, przeplatanego ulotnym szczęściem, portret kobiety spętanej przez własne ciało i zakutej dodatkowo w kajdany społecznej presji. W pewnym momencie padają nawet słowa: „Chciałabym, by ktoś pokochał mnie jak dziewczynę, a nie Marilyn Monroe”, które ukazują niemalże namacalnie sedno tragedii Monroe.

###


Życie Gabriela by La Luna
Zakład

- Maxxie… Przecież obiecałeś… - jęczał mi nad uchem Jasper.
- Wcale nie obiecałem.
- To był zakład, a zakład jest jak obietnica!
Chłopak stanął naprzeciw mnie i podparł się pod boki. Rozśmieszyła mnie jego zaborcza mina.
- No dobra – mruknąłem w końcu. – Dotrzymam tej cholernej obietnicy.
Chodziło tak naprawdę o mały zakład, który zawiązaliśmy na meczu; Jasper obstawiał, że to nasza drużyna wygra, a ja utrzymywałem, że zwycięzcami zostaną jednak przeciwnicy. Oczywiście nasi wygrali, z czym nie mogłem się w ogóle pogodzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz